Wiecie dlaczego przegrywamy walkę o lepsze jutro? Przegrywamy, bo nie jesteśmy wymagający i zadowolimy się, przepraszam za brutalne określenie gównem, z którego produkcji i sprzedaży ktoś czerpie astronomiczne zyski, a wystarczy być bardziej wybrednym i selektywnym w wyborze np. pożywienia i już jesteśmy na dobrej drodze do osiągnięcia sukcesu. Ten ktoś wie czego pragnie plebs, i tworzy dla niego tandetę materialną oraz informacyjną i od kilku tysięcy lat, wałkuje im do głów tandetę duchową w formie religii, u nas chrześcijańskiej. Tym kimś na dzień dzisiejszy, są żydzi, ale inne nacje i jednostki grają drugie i trzecie skrzypce, i nie można mieć do nich pretensji, albowiem oni żerują z naszej głupoty.
Ujmując kwestię w szerszej perspektywie, nie ulega wątpliwości że zło zwycięża nad dobrem, ale źródłem zła nie jest tradycyjny kozioł ofiarny w postaci Żydów, lecz my zwykli konsumenci i spójrzmy lepiej w lustro, ponieważ wzrasta nasz apetyt na coraz większą ohydę wszelkiego rodzaju w związku z czym, rynki gospodarcze reagują prawidłowo na zapotrzebowanie, w ramach fundamentalnego prawa ekonomicznego – popytu i podaży. Niektóre przedsięwzięcia elit wobec przeciętnych ludzi, są skrajnie nie moralne i budzą wstręt, a to powinno wywołać wielki gniew Boga i pewne strącenie prowodyrów do piekła, ale nic po śmierci im nie grozi, albowiem producenci syfu, działają w wymiarze metafizycznym i są narzędziami Boga i jego prawą dłonią.
Władcy świata postępują według starej i ludzkiej zasady – silny wykorzystuje słabszego oraz wedle pierwotnego prawa przyrody, w formie walki o przetrwanie, i jeżeli Bóg istnieje i patrzy na to co się na ziemi dzieje, to jestem pewien, że na tych pierwszych spogląda z uznaniem i przygarnie do siebie, zaś plebsem gardzi i go odrzuci. Zostawmy jednak iluzorycznego Boga w spokoju i pomyślmy, o co tak naprawdę chodzi w życiu. Sprawa rozbija się o szare komórki, które tłuszcza traci w zastraszającym tempie, natomiast bogaczom wprawdzie przybywa pieniędzy, ale jeszcze więcej intelektu i dlatego przyroda im sprzyja, a gdy masa krytyczna bezmyślnego bydła wzrośnie, z elit wyłonią się ziemscy Bogowie.
Skończy się wtedy rabunkowe niszczenie przyrody, aby zaspokoić próżne potrzeby plebsu, ponieważ motłoch będzie w dosłownym tego słowa znaczeniu, zamknięty w klatkach i jak tym nieszczęsnym świniom w chlewach, do życia wystarczą im fekalia, które sami już będą produkować i żreć i powstanie wówczas, odizolowany od normalnego świata zewnętrznego, samonapędzający się Matrix doskonały.
Pierwszy etap klęski plebsu, mamy właściwie poza sobą i na naszych oczach powstał Matrix informacyjny i ludzie dobrowolnie podążają do więzienia umysłowego, z telefonami komórkowymi w dłoniach. Informacje jakie czerpiemy z tego źródła i generalnie z większości środków masowego przekazu, ograniczają horyzonty umysłowe do minimum, wzbudzają strach, agresję i nakręcają zmysły materialne.
Niebawem procesy umysłowe ulegną uproszczeniu do poziomu instynktownego i szympansiego zwłaszcza że smart fon, stopniowo odbiera ludziom zdolność przelewania myśli długopisem na papier i mężczyźni, zamiast pisać poematy i tworzyć maszyny, będą łapać pokemony. To jest bezkrwawa i długoterminowa strategia bliżej niezidentyfikowanej siły kosmicznej, żywej ziemi lub Boga w stosunku do mieszkańców tej planety i polega on na wyłuskaniu z bezwartościowych plew, cennych ludzkich ziaren.
Nie ma co jednak zazdrościć elitom ich bogactwa, bo na górze również trwa zacięty proces selekcji naturalnej i skupmy się na swoim skromnym życiu, na dole piramidy i możemy być bogaczami przez chwilę naszego krótkiego ziemskiego życia. Matka ziemia pomoże nam żyć godnie i szczęśliwie, ale pod warunkiem, że coś z siebie jej damy i musimy obrabiać swój wewnętrzny węgiel w diament, a diamentem jest dusza, którą szlifujemy w brylant sprawami do których plebs nie przywiązuje żadnej wagi.
Prawda, piękno, dobre uczynki i oczywiście pożywienie zostawiają w naszych mózgach i ciałach trwałe ślady i proporcja dobra do zła, jaką nagromadziliśmy za życia na ziemi zadecyduje o losie duszy po śmierci.
Stwierdziłem, że najlepszą formą kształtowania wyższego intelektu, jest prozaiczne pisanie długopisem i nie chodzi w zasadzie o treść, lecz o palce, które są genialnymi narzędziami i rzeźbią słowa w mózgu, a słowo pisane przekształca się wówczas w mowę i ostatecznie w rzeczywistość. Teraz już wiecie dlaczego po Wikingach pozostało tyle wspomnień, bo ojcowie i matki uczyli swoje dzieci pisania (rzeźbienia) run w kamieniach. Był to żmudny i wymagający wielkiej cierpliwości i skupienia proces, który wydał na świat przepiękne owoce, w formie największych żeglarzy i odkrywców w historii człowieka. Uczcie zatem dzieci swoje pisania na pozór banalnym długopisem, a gwarantuje wam, że gdy one dorosną, tym razem zbudują dłońmi statki kosmiczne i „pożeglujemy” do gwiazd.
Na potwierdzeniu tego, jak ważne są umiejętności manualne, proszę spojrzeć na Brytyjską rodzinę królewską i jak wychowują swoje małe dzieci. Pomimo tego, że są ludźmi skrajnie bogatymi i mogą sobie pozwolić na najbardziej wymyślne gadżety, komputery etc, to swoim małym dzieciom, zabraniają oglądania TV i używania telefonów komórkowych lub tabletów. Ich dzieci bawią się tym, czym plebs już w zasadzie gardzi tj. prostymi klockami, samochodzikami, lalkami i z pewnością kiedy dzieci podrosną, mądrzy rodzice będą uczyć dzieci pisania długopisem. Tacy właśnie ludzie władają ziemią, i jeżeli będziemy naśladować ten aspekt ich życia, to wówczas każdy z nas może dać początek dynastii królewskiej, trochę mniejszego kalibru.